środa, 20 lipca 2016

PORÓD - JAK PRZYGOTOWAĆ SIĘ DO PORODU


Jak przygotować się do porodu? Do porodu nie da się przygotować. Nie ma recepty na poród idealny, bezbolesny, bolesny, szybki, długi, domowy, szpitalny. Nie ma dwóch takich samych porodów, każdy jest inny.. nawet kobiecie, rodząc dwoje, troje dzieci.. porody przebiegają inaczej.

Do porodu nie mamy zagadnień, jak w liceum do sprawdzianu, choć jest to największy sprawdzian dla przyszłej mamy (nie licząc wychowania potomstwa).
Do porodu nie idziemy przygotowane, bo jak przygotować się na nieznane?
Do porodu idziemy zestresowane i świadome, nieświadome i spokojne, przerażone i szczęśliwe.

Można oczywiście.. spakować torbę do szpitala (tutaj), mieć wszystko, a nawet więcej! Być przygotowaną na każdą opcję i ewentualność. Mieć ustalony jakiś tam plan. Taki teoretyczny..
- Że.. mąż w trzydziestym-dziewiątym tygodniu weźmie urlop..
- Że.. mama będzie w ostatnim czasie blisko nas..
- Że.. termin cc mamy ustalony, więc zgłosimy się tylko do szpitala, na spokojnie..
- Że.. telefon przez ostatni tydzień nosimy na szyi..
- Że.. pieniądze na taksówkę, mamy włożone w etui telefonu.. (jakby tak coś, a nikogo nic)
- Że.. numery telefonu.. na taksówkę, pogotowie.. mamy rozwieszone na kartkach po całym domu..
- Że.. torba spakowana już stoi, stoi i czeka.. (nic, że od miesiąca czeka..)

Wszystkie czynniki sprowadzają do tego, że ciężarna jest spokojniejsza, bo wie.. że ma jakąś opcję, jakiś plan, drugi plan, plan B - na jakąś niespodziewaną ewentualność.. 


Rodząc Antoninę, miałam naście lat. A co ma w głowie nastolatka? Peeeełen luz. Do porodu szłam więc na luzaka.. nie bałam się, bo czego? Niewiedza mnie uspakajała. 

A gdy tylko zeszłam na porodówkę i spacerowałam po korytarzu z kroplówką sama, poziom mojego stresu powoli wzrastał..
A gdy podłączono mnie do ktg, poziom mojego stresu.. znów powoli wzrósł..
A gdy tylko .. zaczęły się skurcze, skurcze parte.. myślałam, że podgryzę sobie żyły. Myślałam, że zwariuję. Prosiłam położne, żeby zabrały mnie z powrotem na patologię, na patologię ciąży.. gdzie było cicho, spokojnie, bezboleśnie.. żebym znowu z karteczką liczyła sobie ruchy dziecka, chodziła trzy razy dziennie na ktg.. jak bezproblemowa pacjentka. A ja? leżałam sama, pośród tych wszystkich położnych, lekarzy, rurek, aparatur, tej okropnej seledynowej farby na ścianie, i między skurczami patrzyłam tylko w niebo, nawet nie miałam czasu, żeby złapać oddech. Bo co to jest minuta, tylko minuta czasu na wdech.. kiedy za oknem jest taki piękny czysty widok. Taki błękitny bezkres.


Życzę każdej mamie, takiego planu.. jakiegoś planu, 
Życzę każdej mamie, takiej odskoczni i błękitnego bezkresu.



* Zdjęcie ze strony http://newmedia-art.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi niezmiernie miło, jeżeli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.