środa, 25 maja 2016

Bombarduję miłością


Chodzę po tym świecie wystarczająco długo, aby dostrzec kontakty międzyludzkie, zależności między tymi kontaktami, ich relacje, więzi, stosunki, komunikacje, porozumiewanie i pożycie. Aby dostrzec, zatrzymać się i zastanowić na czym polegają, co je łączy, jednoczy i oddala.

Mamą jestem od ponad trzech lat, więc co nieco mogę powiedzieć na temat zażyłości z moją córka.

Kiedy jeszcze była w brzuchu, przeczytałam mnóstwo książek, poradników, gazet, postów, recenzji, ulotek, odnośników: jak porozumieć się z noworodkiem, niemowlakiem, kilkulatkiem i dzieckiem.

O tym, jak karmienie piersią wzmacnia więź, między matką - ssakiem.
O tym, jak noszenie sprawia, że noworodek czuje się bezpiecznie.
O tym, jak całowanie i zapewnianie o swojej bezgranicznej miłości sprawia, że dziecko czuje się w pełni akceptowalne i kochane.

Chciałam.. od początku zależało mi na tym aby więź między mną, a moim dzieckiem była mocna i trwała, bez względu na nasze różne charaktery, na inne spojrzenie na świat. Chciałam aby patrząc z dwóch różnych perspektyw zobaczyłyśmy to samo.



ŻADNA metoda wychowawcza, do mnie nie przemówiła. Żadnej się ślepo nie oddałam.
Myślę, sadzę albo nawet twierdzę, że żaden naukowiec, żadna położna, pielęgniarka, lekarz, nauczyciel, mentor.. inna matka nie może nam wskazać drogi, jak skutecznie wychować dziecko, aby wyrosło na porządnego człowieka.

Metod jest tyle, że od samego czytania boli głowa: metoda modelowania, perswazji, zadaniowa, kary i nagrody, dyskutowanie i wyjaśnianie, inspirowanie i stymulowanie aktywności, wyrażanie aprobaty i dezaprobaty, dostarczanie wiedzy i ćwiczenie, korygowanie.

Jest tyle badań, opinii, że nie wiadomo na czym się skupić.. ale jest nowa metoda. Metoda love bombing, bombardujemy dziecko miłością. Okazujemy mu ją na każdym kroku! Dla mnie jest to oczywistością, inni muszą walczyć, pracować, poświęcać temu czas.

Kocham moje dziecko, od momentu kiedy na teście ciążowym zobaczyłam dwie kreski, kochałam je coraz mocniej z każdym pojawiającym się nadprogramowy kilogramem i powiększającym się brzuchem. Kochałam każdego kopniaka, każdy jęk, płacz. Pokochałam ją całym sercem kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy na sali porodowej, płakałam z miłości i ze szczęścia, że jest moja, cudowna. że takiej innej nie ma. Była CUDEM. Pokochałam każdy uśmiech, ten przez sen, ten bezwiedny i ten z pełną świadomością. Pokochałam, te duże zielone oczy, małe rączki i paluszki, małe różowe nóżki i te gładkie piętki, ten duży brzuszek i pupkę. Pokochałam jej długie włosy i odstające uszka. Pokochałam każe słowo, te pierwsze, drugie i piętnaste. Jest tak idealna, że idealniejszej nie mogłam sobie wymarzyć.

Kocham ją i bombarduję moja miłością! Nie codziennie, ale cały czas.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi niezmiernie miło, jeżeli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.